czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 2
-----------------------
-Ja jestem Jessi, a ty?- zapytałam nie śmiale  niemal nie u słyszalnie.
-Lou...- wyburknął coś pod nosem.
-To jeśli mogę spytać, za co siedziałeś tam w furgonetce?- nieśmiało i może trochę wścipsko zapytałam.
-A ty?
-Heh... Jechałam bez prawa jazdy- z uśmiechem, lekko głupkowatym odpowiedziałam na pytanie...
-Haha- cichym lecz słodkim śmiechem niestety krótkim powiedział -Ja za bójkę z paparazzi, to dlatego mam tu taką ochydną śliwkę- wskazał na swoje oko.
-Paparazzi, ty jesteś kimś sławnym?- zapytałaś na co Lou wyszczerzył oczy ze zdziwienia, no ale czym się dziwić ty byłaś Metalką...
-Ja jestem znany na całym świecie nawet w Afryce!- zdziwiony zaczął pisać coś na kartce...
-To mój numer, musisz mnie w takim razie poznać- z szarmanckim uśmiechem podał mi kartkę z numerkami.
-Ok ale teraz naprawdę muszę iść moja mama jest w szpitalu a ja miałam jej przywieźć rzeczy do spania...
-Podwieźć cię?- zaoferował brunet.
-Nie chciałabym robić ci kłopotu...
-Ale to żaden kłopot! Tylko zadzwonię po chłopaków...- wyciągnął z kieszeni Iphone chyba 5.
------------------------
Sory że taki krótki, ale miałam mało czasu akurat:)
Liczę na dużą ilość komentarzy:)

środa, 31 lipca 2013

Rozdział 1
------------------------
Byłaś zwykłą nastolatką, chodziłaś do 3 liceum, zdałaś maturę na 5. Byłaś najlepszą uczennicą w klasie, jednak nie chełpiłaś się tym. Lubiłaś szkołę tylko tam mogłaś czuć się bezpiecznie...
DRYYYYYŃ!!!- Budzik, znienawidzony budzik zadzwonił.
Z niechęcią spojrzałaś na zegarek, choć i tak wiedziałaś, że już musisz się szykować do szkoły.
Jak zwykle poszłaś się ubrać do łazienki.
Gotowa spakowana zbliżałaś się do drzwi gdy nagle usłyszałaś Huk!
-Nie będziesz mi rozkazywać!!!- po czym znowu usłyszałam uderzenie.
Twój Tata umarł 3 lata temu na padaczkę [którą po nim odziedziczyłaś] twoja matka znalazła nowego mężczyznę Johna. Przez około 1,5 roku było Ok ale potem zaczęło się piekło...
John popadł w alkoholizm. Zaczął bić Ciebie a nawet twoją matkę...
Twoja mama starała się skrócić kontakty z nim o całe 360 stopni, nie udało jej się to, on zawsze był 1 krok przed wami...
Bez zastanowienia chwyciłaś za wazon i przyłożyłaś byłemu ojczymowi w głowę.
Przełożyłaś zmasakrowaną mamę przez ramię chwyciłaś kluczyki do samochodu, nie miałaś prawa jazdy ale jeździć umiałaś.
Gdy dojechałaś  do szpitala zaczęłaś krzyczeć:
-LEKARZA! POMOCY MOJA MAMA UMIERA!!!
Szybko przybiegli do Ciebie faceci w białych fartuchach i zabrali Ci nieprzytomną mamę z rąk
Zaczęłaś się denerwować co będzie z twoją mamą,
Płakałaś, trzęsłaś się.
Czułaś się jak 3 lata temu gdy twój tata umierał...
Zauważyłaś pewnego lekarza
L: Pani Kler?
J: Tak, to ja... Co z moją mamą?- roztrzęsiona chciałaś wiedzieć wszystko o twojej mamie
L: No więc tak... [Mówił jakby chciał powiedzieć najgorsze] Pani Matka jest w bardzo złym stanie, operacja będzie niezbędna jutro, teraz najlepiej będzie gdy przywieziesz mamie rzeczy do spania- grubym donośnym głosem delikatnie powiedział że muszę pojechać do domu po piżamę, szczotkę do zębów itp.
Bez zastanowienia wyszłaś ze szpitala i wsiadłaś do auta.
Akurat leciała piosenka
"Someone like you, a wish nothing but the best for you too"
Nie lubiłaś tego typu piosenek, ale uwielbiałaś jej tekst.
Nagle piosenkę zagłuszyła policyjna syrena...
P1: Proszę ukazać prawo jazdy, jechała pani 100km/h a ograniczenie jest do 70- powiedział jakby był już znudzony monotonnym upominaniem kierowców
J:Ja, ja nie mam prawa jazdy...-zawstydzona powiedziałaś, a twoja wypowiedź brzmiała jakbyś urwała się z jakiejś bajki, nikt normalny nie jeździ bez prawka.
Zostałaś wprowadzona do furgonetki, w której siedział także inny chłopak z podbitym okiem i rękami w kajdankach. Na początku wystraszyłaś się go ale potem zrozumiałaś, że może jest w tej furgonetce z takiego głupiego powodu jak ty...
Nagle auto gwałtownie przesunęło się na lewą stronę, po chwili na środku między tobą a chłopakiem przeleciał nabój od pistoletu, wystraszyłaś się tak mocno, że krzyknęłaś aż chłopkowi obok prawie bębenki pękły! Policjanci natychmiast zjechali na pobocze i wytłumaczyli:
P2: Posłuchajcie biegnijcie do tej restauracji obok i schowajcie się tam, napadł na nas gang terrorystów i WYJĄTKOWO was wypuszczę!- wytłumaczył zaznaczając słowo wyjątkowo
Oboje przestraszeni pobiegliśmy ile sił w nogach do restauracji, o ile pamiętam nazywała się chyba Nando's
Wymęczeni usiedliśmy wygodnie na krzesłach.
J: Ja jestem Jessica, a ty?- powiedziałaś zaczynając rozmowę...
CDN

poniedziałek, 29 lipca 2013